Krater z lawą

Płynie lawa goraca czasem nawet wystrzeliwuje w górę, opary sa drażniace. Trzeba uważać by nie wpaść bo można stać się grzanką.

Przyszedł tutaj Książę z tego stada, jednakże musiał napawać się zapachem lawy i siarki. Tęsknił za tym miejscem jak przychodził bywając małym lwiątkiem. Usiadł na zadzie i myśli.

Wędrowała po królestwie jak zawsze pilnując by nikt nie proszony się tu nie kręcił. Zauważyła lwa nie byle jakiego tylko czyżby byłego władce który nie żyje? Nie to nie możliwe sama poderżnęła mu gardło. Warknęła cicho i podeszła bliżej.-No proszę kogo to licho przyniosło.-Syknęła tylko jadowicie w stronę kota.

Usłyszał syknięcie kogoś za jego plecami, ma wyrazistą minę pyska, jednakże ujrzał Samicę tego stada. Czyżby to Władczyni stada Pustynnego Ognia czy tylko fotom organa ? Ta zapewne to musi być ta druga rzecz.
- Widzę że przyniosły cię tu łapy bardzo daleko od skały Władców aż tutaj - Odparł krótkim i z więzistym głosem do niej. Miał dziwne poszanowanie do innych.

Zobaczył ją jak wyłoniła się z oparów, może faktycznie była tylko złudzeniem.-Tak pilnuje by żadne ścierwo się nie panoszyło.-Mruknęła nadal warcząc, mimo że była mniejsza od niego nie miała zamiaru być grzeczną.

- Właśnie o to wyłoniła się bestia z piekła rodem - Odparł krótko śmiejąc się do samicy. Nie ma co to musi być władczyni.
- Tak w ogóle nie wiesz z kim zadzierasz droga - Odparł znów chłodnym tonem głosu. Powrócił żeby objąć władzę po Ojcu pomyślał i nikt mu w tym nie przeszkodzi, nawet ona.

-Tak z starym prykiem, byłym władca stada pustynnego ognia-Obeszła go wokoło ogonem drażniąc go w nos.-Raz cię wysałam do diabła i mogę to zrobić znów.

- Ahh ahh ciekawe jak zrobisz - Odparł ironicznym głosem.
- Jestem Mefisto syn Mefistolesa poprzedniego władcy - Odparł krótko do niej siedząc na tym terenie.
- Jestem prawowitym następca tronu - Odpowiedział pokazujac białe kiełki.

-Synem mówisz ach tak teraz pamiętam ten młody lew który uciekł ze stada-Mruknęła siedząc przed nim wyglądała jak szkielet,no tak walka zojcem jego nie była łatwa.

- Mylisz się, moja droga - Odparł syknięciem które wydostawało się zimne powietrze z jego pyska. Nie wiedziała że Mefisto wdał się w Ojca bardziej i ma gorszy charakter tym bardziej większy tyran się gotuje w Władcy.
- Jak widać zdałem trening przetrwania poza tą krainą, ona miała być i służyć czy jestem gotowy na objęcie tronu Ojca oraz na to wygląda że jestem godzien tego, dlatego zostałem Następcą prawowitym tego stada - Odparł krótko zwięzłym tonem. Uderzał mocno ogonem o ziemie wciąż nadal i słychać był huk z kamienia.

Słuchała liżąc łapy, na nich nadal była zaschnięta krew. -Więc co planujesz zrobić ze mną?-Spytała tylko patrzac na niego, rana na oku krwawiła i nie wyglądało to za ładnie.