Dolinka

Dolina porośnięta miękką, zieloną trawą. Rzadkość w Afryce.

Morgoth szedł wolnym krokiem przez Dolinkę.
Zielona trawa koiła jego umysł. Lubił się przechadzać po żyznych terenach.

Szał wolnym krokiem, jednak jej chude cielsko ciągnięte było na nogach. Ciemne futro widać było już z dala, widząc lwa nic nie powiedziała.

Widział jak jego siostra zbliża się powoli.
Nic nie powiedział. To ona go opuściła, to ona go znienawidziła.

Ukazała kły-No proszę kogo my tu mamy-Mruknęła przechodząc obok brata i przejechawszy ogonem po jego nosie. Była mniejsza od niego jak i to że rana na prawym oku krwawiła.

Uśmiechnął się cwanie.
- Znowu się spotykamy. Wciąż mnie nienawidzisz za nic.
Powiedział spokojnym głosem. Dobrze wiedział, że warknięcia i takie tam nic nie dadzą.

-Czyżby za nic na nie próbowanie pogodzić naszył rodziców, to ni ucieczka i okłamywanie mnie przez całe życie.-Warknęła tylko i usiadła.-Jak tam ci idzie w twoim stadku? z tego co wiem obiołeś władze z litości a ja nie dawno posłałam w piach byłego władcę.

- Ciekawe co teraz myślą twoi poddani. Zamordowała władcę i jest samozwańczą władczynią.
Odpowiedział pięknym za nadobne.
- Mnie przynajmniej wybrali.

-Był tyranem cóż poradzić uwolniłam ich od niego. Usiadła i patrzyła na niego, była blisko niego na wyciągnięcie łapy. Pacneła go łapą w nos.

Nie ruszyło to Morgoth'a.
Usiadł sobie naprzeciwko siostry.
Patrzył tylko na nią, a właściwie obserwował każdy jej ruch.

Wstała i podeszła ocierając się o niego-No tak jaka ja głupia byłam, mieć rajskie życie dzieciństwo bez problemów no tak.-Zrobiła żałobną minę, nawet ocierając się cały czas o brata.

Jego mina się nie zmieniła.
- Pogrywasz tylko ze mną. Dobrze to wiem.
Powiedział ze spokojem. Nigdy mu nie wybaczy, a to nie jego wina, że dorosłych się nie da pogodzić.
Uparci jak dzieci.

-Braciszku te słowa mnie ranią-Pociągnęła nosem teatralnie i nawet się uśmiechnęła jak kiedyś gdy była mała, o tak Mort uwielbiał ten jej uśmieszek.

Uśmiechnął się na widok jej miny. Stare dobre czasy...
Westchnął.
- Już ci nie ufam Shigure... Odkąd stałaś się moim wrogiem z własnego wyboru.

Przyłożyła palec do wargi-Ja no nie wiem-Skierowała wzrok ku niebu, ciekawe było czy Mort w ogóle jeszcze się martwił o nią. Shi wyglądała jak chodzący szkielet, kości wystające skrajnie chuda, no tak nie dawno została władczynią szczerze lwy tez ja wybrały.

-Jesteś chuda jakbyś miała zaraz zemrzeć z głodu.
Powiedział ze spokojem przyglądając się jej.
Martwił się o nią, ale to i tak nic by nie dało.

-No cóż w moim stadzie nie ma z byt dużo jedzenia-Wzruszyła barkami-Zresztą kto by się przejmował moją śmiercią.

- Ja
Odpowiedział.
- Jesteś moją siostrą i bez względu na to czy mnie nienawidzisz, czy może wręcz przeciwnie zawsze będę cię kochał.
Powiedział. Nie mógłby tego znieść. Woli już mieć ją za najgorszego wroga niż nie mieć jej w ogóle.

Połaskotała go ogonem w nos.-Czyżby kochał a w ogóle wiesz co to jeszcze znaczy? za o ty nie znasz co to głod i ciesz się tym do puki możesz.

-Dobrze wiem co to jest głód. Jak byłaś mała to oddawałem tobie jedzenie, a sam nie jadłem nic.
Powiedział.
Poruszał lekko końcówką ogona.

-Więc trza było mnie zostawić z rodzicami, skoro cierpiałeś przez zemnie-Okrążała go mówiąc to teraz on mógł jej się przyjrzeć, miała tyle ran na ciele a to że była tak chuda sprawiało że się nie goiły.

Zaśmiał się gorzko.
- Z rodzicami... oboje się rozeszli i zaczęli walczyć ze sobą. Miałem cię tam zostawić, by przez przypadek ciebie zabili?
Zapytał.
- Weź sobie coś upoluj, albo zjedz cokolwiek, bo jesteś chodzącym kościotrupem.
Powiedział.

-I co z tego że jestem kościotrupem braaaaciszku-Przedłużyła to ostatnie słowo specjalnie.

- Bo wyglądasz ohydnie. Nie taka byłaś dawniej siostro.
Ostatnie słowo powiedział z naciskiem.
I znowu to samo...

-A niby jaka byłam co braciszku?-Spytała patrząc na niego i ogonem ciągnąc po ziemi.